Pożegnanie...
W tym roku mija 5 lat, odkąd seria Signum Sanguinem pojawiła się na rynku wydawniczym. Mija też 5 lat, odkąd zaczęłam studia. Przyszło mi zatem do głowy kilka przemyśleń, którymi postanowiłam się z Wami podzielić.
Pięć lat to dla niektórych szmat czasu, a dla innych - trochę tak, jakby to było wczoraj. Ja jestem gdzieś pośrodku. Aż trudno uwierzyć, że spędziłam w obcym mieście, wśród obcych ludzi, tyle czasu. Wiele się nauczyłam, odkąd opuściłam moje rodzinne gniazdo w poszukiwaniu wykształcenia. Jak się później okazało, wyruszyłam z niego również w poszukiwaniu sensu własnego życia.
Wychowałam się w ciekawym otoczeniu. Mój dom zawsze tętnił życiem. Jego przedstawiciele mocno wpłynęli na moje postrzeganie świata. Tak mocno, że kiedy znalazłam się w wielkim mieście, wśród innych ludzi, z innym światopoglądem... Mój własny światopogląd obrócił się o 180 stopni. (Historie z "Trudnych spraw" nie biorą się znikąd, wierzcie mi).
W ciągu pięciu lat wiele się wydarzyło. Dzięki pomocy moich życzliwych przyjaciół (m.in. Julii i Klaudii) byłam w stanie wydać kontynuację Signum Sanguinem. Jak się później okazało, miał to być początek czegoś większego. Pisząc tę serię nie wiedziałam, jak bardzo na mnie wpłynie i jak bardzo się z nią zwiążę - albo jak bardzo przeleję w nią siebie.
Pisanie Signum Sanguinem stało się moim katharsis. Każdy następny tom, w szczególności Geneza czy Naznaczeni, był scenariuszem mojego życia przeniesionym na bohaterów, których stworzyłam. Jojo miał te same cechy, tę samą osobowość, temperement, wady, zalety, zainteresowania... Był moim odbiciem, a jednocześnie nie był mną. Zyskał coś, czego mnie brakowało.
Jojo jest inny. Jest wychowanym przez wierzących w Jedynego Boga rodziców agnostykiem. Jest wychowanym w "tradycyjnej rodzinie" (mąż+żona+dzieci) demiseksualnym, homoromantycznym chłopakiem (powiecie: homoseksualistą, gejem - nazywajmy rzeczy po imieniu; ja wam powiem: to nie to samo) zakochanym w Kamilu. Jest sobą - jest człowiekiem spełniającym swoje marzenia.
Jednak z tą historią wiąże się coś przykrego. Długo walczyłam z moim własnym cieniem, myląc go z moim demonem, czymś, czego miałam się pozbyć, co miałam zniszczyć, wyprzeć, ukryć. Mój bohater nie mógł być szczęśliwy, póki ja nie byłam, i na odwrót. Musiałam obrócić tę sytuację. To nie Jojo miał być mną. To ja musiałam stać się taka jak Jojo. A jaki był Jojo? Był odważny. Walczył o swoje. Nie bał się wyrażać własnego zdania. A przede wszystkim - nie wstydził się siebie. Kamil przeszedł podobną drogę, by dojść do szczęścia i samoakceptacji. Kamil miał wsparcie w postaci swojego dziadka. Jojo miał wsparcie w postaci przyjaciół.
Ja również miałam takie wsparcie, jak się okazało. Jednak, dopiero gdy zaczęłam się zmieniać, mogłam z niego skorzystać. Zanim dostałam się na właściwą ścieżkę, straciłam wiele ważnych dla mnie osób. Wiele moich przyjaźni posypało się przeze mnie, część przez moje postępujące załamanie nerwowe. Kilka z przyjaźni udało mi się odbudować, inne straciłam bezpowrotnie. Przeżyłam kilka zawodów miłosnych, jednak sporo się dzięki temu nauczyłam.
Dałam moim bohaterom dorosnąć, rozwinąć się i odejść. Dałam im ich własne życia, nie moje.
Dopiero teraz czuję, że żyję. Mogę śmiało powiedzieć: jestem sobą.
Po co ta historia, zapytacie. Napisałam na początku, że to jest pożegnanie. Otóż to, moi drodzy. Signum Sanguinem dobiegło końca. (Historie życia bohaterów możecie poznać tu. Kto życzy sobie wersję papierową, niech czeka. Być może kiedyś się doczeka. Ostrzegam: to może trochę zająć. Póki co, macie dalszy ciąg na wyciągnięcie ręki, więc śmiało). Ja sama żegnam się z bohaterami Signum Sanguinem, żegnam się z tą historią, żegnam się ze światem Auditum.
Żegna się z Wami Evanna Shamrock, która stworzyła Signum Sanguinem.
Wita się z Wami Evanna Shamrock, której wyobraźnia wciąż działa. Pora na coś nowego. Coś, co długo kiełkowało. Projekt dopiero rozkwita. Postacie mają własne życie, własne historie - chętnie je opowiedzą.
Ale zanim im w tym pomogę, muszę skończyć coś, co zaczęłam (czyli studia...).
STAY TUNED.
#lilyandthemoon Evanna Shamrock